Ojciec pił od kiedy pamiętam. Wszyscy starali się bagatelizować problem. Pan doktor w niewielkiej wsi był na wagę złota. Kryli go wszyscy, włącznie z moją mamą. Oboje byli już wtedy palaczami, ale to wydawało się kompletnie nieistotne.
Istotne było siedzenie cicho w pokoju, bo ojciec wracał z pracy kompletnie "zabalsamowany" i szedł spać. Mama mówiła, że ciężko pracował, prawdy dowiedziałam się później. Ale nawet lubiłam te wieczory. Grałyśmy w chińczyka, schowane pod kocem, pod którym paliła się lampka. Było fajnie. Dla mnie. Mama przeżywała wówczas kolejny koszmar...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz